Pewnego popołudnia do salonu pod wielkim kasztanem, przyszła elegancka pani w wieku około 65 lat. W ręce trzymała świeżą receptę na okulary.
— Dzień dobry, chciałabym zrobić nowe okulary. Mam nową receptę od okulisty — powiedziała z uśmiechem.
Przejrzałam dokument. Zawierał korekcję zarówno do dali, jak i do bliży. Zerknęłam na panią i zapytałam:
— Widzę, że zmiana w okularach do dali jest minimalna — tylko 0,25 dioptrii. Czy okulista wspominał, że nie trzeba ich wymieniać?
— Tak, powiedział, że nie ma sensu. Ale ja i tak chciałabym coś zmienić. Te oprawy już mi się znudziły — odpowiedziała stanowczo. — Czuję, że czas na coś nowego.
Uśmiechnęłam się.
— A może zamiast dwóch osobnych par, spróbowałaby pani jednej? Takiej, którą można nosić i do czytania, i do patrzenia w dal. Mam na myśli okulary progresywne.
Zainteresowanie pojawiło się w jej oczach.
— Progresywne? Słyszałam o nich, ale nigdy nie próbowałam. Jak to działa?
Wytłumaczyłam, że szkła progresywne pozwalają płynnie widzieć na różne odległości — bez konieczności zmieniania okularów.
— To brzmi jak coś dla mnie — przyznała. — Zawsze szukam tych do czytania po torebce. Czasem nawet ich nie znajduję.
Zdecydowała się na badanie komfortu widzenia. Gdy spojrzała na tablicę z nową korekcją, wyraźnie się ożywiła.
— Widzę o dwa rzędy więcej niż w moich obecnych okularach! — zawołała zaskoczona. — A mówili, że nie ma dużej różnicy!
Tydzień później zadzwoniłam, żeby zapytać, jak sprawdzają się nowe okulary.
— Rewelacyjne! — usłyszałam w słuchawce. — Naprawdę. Nie wiedziałam, że tak może wyglądać komfort. To była świetna decyzja.
Morał: Nawet niewielka zmiana w korekcji może znacząco poprawić jakość widzenia. Warto rozważyć okulary progresywne — to wygoda, estetyka i koniec z ciągłym szukaniem okularów do czytania.
Justyna Ł.
Dodaj komentarz