Dla oczu

Porady, problemy i przygody okularników i soczewkowiczów.

Wyjątkowa wizyta z Łęcznej

To był jeden z tych dni, które na długo zapadają w pamięć. Do mojego salonu zawitała pani z chłopcem. Od razu zauważyłam, że to nie jest typowa wizyta, a ich radość, gdy wychodzili, była bezcenna.

„Dzień dobry,” powiedziała pani z uśmiechem, ale w jej głosie słychać było nutę zmęczenia. „Przyjechaliśmy z Łęcznej. Szukamy okularów dla synka.”

Zaciekawiona, zapytałam: „Z Łęcznej? To spory kawałek drogi. Co panią do nas sprowadziło?”

„Objechaliśmy tam wszystkich optyków,” odpowiedziała, a chłopiec, który cierpliwie stał obok, uśmiechnął się do mnie. „Wszędzie było tak skromnie, jeśli chodzi o oprawki dla dzieci. A już tym bardziej dla takiej wymagającej buzi, jak u mojego synka z zespołem Downa.”

Zrozumiałam. Dzieci z zespołem Downa często mają specyficzną budowę twarzy, która wymaga specjalnie dopasowanych oprawek. Niestety, wiele salonów nie jest na to przygotowanych.

„Wszędzie nam odmawiali,” kontynuowała pani, w jej głosie pojawiła się nuta frustracji. „Dopiero w jednym z tamtejszych salonów ktoś nam wskazał pani salon na Koziej. Poczytałam opinie w internecie, zadzwoniłam do pani i zdecydowaliśmy się przyjechać.”


Radość z idealnie dopasowanych okularów

Od razu wiedziałam, że to wyjątkowe wyzwanie, ale i szansa na pomoc. Zaprosiłam ich do strefy z oprawkami dla dzieci w określonym wieku. Wybór oprawek dla dzieci z zespołem Downa wymaga nie tylko znajomości oferty, ale i empatii oraz cierpliwości. Szukałam modeli, które zapewnią stabilność na nosku, odpowiedni kąt nachylenia i komfort, nie uciskając delikatnych skroni.

„Proszę, niech synek przymierzy te,” powiedziałam, podając kilka modeli. „Musimy znaleźć takie, które będą dobrze leżały i które mu się spodobają.”

Chłopiec z zaangażowaniem przymierzał kolejne oprawki, a jego mama cierpliwie mu asystowała. W końcu znaleźliśmy idealne. Oprawki leżały perfekcyjnie, a na twarzy chłopca pojawił się promienny uśmiech. Zobaczyłam, że w oczach mamy pojawiły się łzy wzruszenia.

„Są idealne!” wykrzyknęła mama. „Takie pasują mu najlepiej! Nawet nie wie pani, ile się naszukałam.”

Dzisiaj mieli odebrać okulary. Kiedy chłopiec je założył, od razu było widać, że czuje się w nich komfortowo i swobodnie. Mama również nie kryła zadowolenia.

„Dziękujemy pani z całego serca,” powiedziała mama, ściskając mi dłoń. „Jesteśmy tacy szczęśliwi. Będziemy polecać pani salon wszystkim innym rodzicom dzieci z zespołem Downa.”


Ich uśmiechy były dla mnie najlepszą nagrodą. Ta historia pokazała mi, że nasza praca to coś więcej niż tylko sprzedaż okularów. To budowanie zaufania, spełnianie potrzeb i dawanie radości. To właśnie takie chwile przypominają, dlaczego robię to, co robię.

Prawdziwa optyka to sztuka widzenia sercem – dostrzegania potrzeb, które wykraczają poza standardową wadę wzroku.

Beata – Salony Optyczne Wrzos – ul. Kozia, Lublin