Dla oczu

Porady, problemy i przygody okularników i soczewkowiczów.

Poranna katastrofa i niewidzialny problem

To był jeden z tych poranków, kiedy w salonie optycznym nigdy nie wiesz, co przyniesie kolejna godzina. Nagle drzwi otworzyły się, a w nich stanął mężczyzna w asyście kobiety. Jego okulary były w opłakanym stanie – metalowe, pogięte, a soczewki ledwo trzymały się w oprawkach.

„Dzień dobry,” powiedziałam. „Co się stało?”

„Dzień dobry,” odparła kobieta, wyraźnie zaniepokojona. „To mój mąż. Rano okulary wypadły mu z etui i jeszcze je nadepnął! Aż mu soczewki wypadły. Jakoś je z powrotem włożył, ale teraz bardzo źle w nich widzi. Nie był w stanie samodzielnie prowadzić samochodu, więc podrzuciłam go do pani salonu w drodze do pracy.”

Mężczyzna, blady i zdenerwowany, skinął głową. „Wczoraj widziałem doskonale, a dzisiaj bardzo słabo. W telefonie nawet numeru do żony nie mogłem znaleźć!”

Wzięłam okulary. Były to soczewki progresywne, więc problem z widzeniem był jeszcze bardziej dokuczliwy. Poprosiłam Andrzeja, naszego specjalistę od napraw, żeby je wyprostował. Andrzej z precyzją, godną jubilera, przywrócił oprawce pierwotny kształt. Po wyprostowaniu, okulary wyglądały niemal jak nowe.

„Proszę spróbować,” powiedziałam z nadzieją.

Klient założył okulary, rozejrzał się po salonie, potem zmarszczył czoło. „Nadal źle… Zamazanie… To niemożliwe.”

Zaczęłam korygować dopasowanie – ustawiałam noski, przyginałam zauszniki. Nic nie pomagało. Klient nadal widział źle. Przecież jeszcze wczoraj wszystko było w porządku!


Niewiarygodne odkrycie

Musiało być jakieś logiczne wytłumaczenie. Zaczęłam działać systemowo.

„Proszę o pana dane osobowe,” poprosiłam. „Sprawdzę pana kartotekę w naszej bazie.”

W ciągu kilku chwil znalazłam profil klienta: soczewki progresywne o konkretnych mocach i konstrukcji. Wzięłam okulary, które Andrzej właśnie wyprostował, i położyłam je pod dioptromierz. Sprawdzałam jedno szkło, potem drugie. Moc była prawidłowa, ale… nie mogłam uwierzyć! Coś było nie tak.

Zaczęłam się zastanawiać, jak to możliwe. Wczoraj idealnie, dziś tragedia. W końcu olśniło mnie!

„Proszę mi powiedzieć, jak pan włożył soczewki z powrotem do oprawki?” zapytałam.

Klient wzruszył ramionami. „Po prostu wcisnąłem je. Były okrągłe, pasowały.”

I to było to! Okazało się, że pan rano włożył soczewki odwrotnie! Lewą na prawe oko, a prawą na lewe. Taki był specyficzny kształt soczewek – idealnego okręgu – że pasowały w każdej pozycji. A Andrzej, prostując oprawkę, po prostu zachował takie ułożenie soczewek, jakie było w przyniesionej oprawie.

„Proszę pana,” powiedziałam, ledwo powstrzymując uśmiech. „Już wiem, co się stało! Pan po prostu zamienił soczewki miejscami! Lewa jest w prawym oku, a prawa w lewym.”

Klient spojrzał na mnie z niedowierzaniem, a potem z ulgą. „Naprawdę? Aż tak?”


Zadowolenie i lekcja na przyszłość

Oczywiście, natychmiast przełożyłam soczewki w prawidłowy sposób, zgodnie z jego wadą wzroku.

„Proszę spróbować teraz,” powiedziałam, podając mu okulary.

Mężczyzna założył je, rozejrzał się. Szeroki uśmiech pojawił się na jego twarzy. „Tak! To jest to! Widzę! Wszystko jest ostre! Dziękuję pani serdecznie! To było straszne przeżycie!”

Wyszedł z salonu zadowolony, widocznie odetchnąwszy z ulgą.

Ta sytuacja była dla mnie kolejnym przypomnieniem, że najbardziej skomplikowane problemy często mają najprostsze rozwiązania. Czasami wystarczy drobny błąd, aby zakłócić perfekcję. Ważne jest, aby zawsze szukać przyczyny problemu z otwartą głową i nie bać się zadawać pozornie oczywistych pytań.

Nigdy nie lekceważ mocy… dobrze ułożonej soczewki!

Alicja – Salony Optyczne Wrzos – ul. Królewska 13, Lublin